środa, 23 listopada 2011

Supernova


Takie rzeczy mi się ostatnio śnią. W tej chwili już nie pamiętam kontekstów tych snów, ale jak tak patrzę na te rysunki to raczej nie było nic wesołego :P Szczególnie zapadł mi w pamięć ten ostatni obraz, w którym moją głowę zamieszkują jakieś stwory ukrywające się przed ludźmi w starym lesie.
I nie wiem czy powinnam z tym już iść do lekarza, czy jeszcze poczekać aż znowu mi się zacznie śnić, że jestem ogórkiem gruntowym i mam do spełnienia misję oczyszczenia bezludnej wyspy z zombie przy pomocy rekinów ludojadów, a na koniec przyjedzie po morzu śmieciara i zabije ostatniego rekina (tak, to mi się przyśniło naprawdę, i nie, nie nadużywam żadnych mniej lub bardziej nielegalnych środków O.o).




wtorek, 22 listopada 2011

Armagedon, przy którym koniec świata to kinderbal

Mam ostatnio jakiś kryzys emocjonalny, ale tym Was nie będę nudzić. Co ciekawe- równocześnie z kryzysem emocjonalnym naszła mnie wena twórcza w takiej ilości, że mi się uszami przelewa. Serio. Już nie wiem w co ręce włożyć, żeby dać temu upust...

Od tygodnia spisuję swoje sny, bo z nocy na noc są coraz bardziej odjechane. Oprócz tego piszę opowiadanie. W związku z tym, że wolałabym je raczej zekranizować w postaci animacji -co oczywiście uniemożliwia mi permanentnie zepsuty tablet- szkice tego co mi przyjdzie do głowy robię ręcznie. Powiedziałabym, że w moim przypadku rysowanie ołówkiem na kartce jest mocno oldschoolowe. Nawet mama wczoraj wyraziła swoje ogromne zdziwienie gdy mnie zobaczyła ślęczącą z ołówkiem w jednej ręce, gumką w drugiej i blokiem na kolanach. To mi się po prostu nie zdarzyło od paru dobrych lat.  Poza tym w któryś dzień, jak mi się ktoś zajmie Młodym zabieram się za robienie dwóch kolejnych pudełek na biżuty. Jak tego wszystkiego nie zrobię mój wewnętrzny krytyk odpali bombę i mnie zwyczajnie rozsadzi.

Istny armagedon w mojej głowie się kłębi, sami widzicie.